No czołem kumowie, mówią na mnie Car.
O jaka super ksywka – nie wytrzymał Mazurek i przesunął się wzdłuż stolika do nowego z uśmiechem.
Nie mówi się ksywka tylko pseudonim – wtrącił najmniejszy z nich.
Pseudonim to miał TW Bolek. To jest moje przezwisko z podwórka.
Uważaj nowy, tutaj nie ma żadnych podwórek tylko same pola.
Chyba z koniczyną, wiocha pod tym Wawelem i tyle – zauważył Car.
Naprawdę superowe przezwisko – łasił się do nowego Mazurek. A dalej jeśli kolega łaskaw rozwinąć…
Co mam rozwijać?
No ciąg dalszy, czyli car czyli niby BMW czy Mercedes.
Wolnego – wtrącił najmniejszy – Mercedes to imię żeńskie, więc nie bardzo pasuje do faceta.
Dajcie spokój kumowie, już wyjaśniam. Car to taki radziecki król.
Ooo – wyrwało się Mazurkowi – ja widziałem tylko królową na znaczku pocztowym z Anglii. Druga narzeczona brata pracowała tam na zmywaku i przysłała kartkę.
Mały nie wytrzymał i znowu wypalił. Nie mówi się z Anglii tylko z Wielkiej Brytanii. Tutaj chodzi o kogoś więcej niż zwykłego człowieka, bo chodzi o koronowaną głowę.
Nie za bardzo rozumiem? – zdziwił się Car całkiem na serio.
Ja ci to wytłumaczę na przykładzie. Ty jesteś Polakiem i mieszkasz w Polsce, ale jak nasz przystojny prezydent jedzie z wizytą za granicę, to piszą, że on jest reprezentantem Rzeczpospolitej. Królowa nie może zatem być zwyczajną Angielką lecz musi być Brytyjką. Rozumiesz?
Nie za bardzo.
Bo nie jesteś nikim ważnym i nigdy nie abdykowałeś.
Mazurek na wszelki wypadek parsknął śmiechem.
Cara chwilowo zamroczyło intelektualnie lecz zdołał wykrztusić: A ciebie jak zwą mały?
Nazywaj mnie ugeniusz. Odrzucam E ponieważ zgodnie z panującym trendem techno-cywilizacji wszystko jest na E, a więc E-cyfrowe, E-mobilne…
E-debilne – zakończył za niego Mazurek zadowolony, że nikt go nie wyśmiał za brak wiadomości w temacie: głowa z koroną.
No właśnie do tego zmierzałem. Nie dam się zaszufladkować – odrzekł zdecydowanie ugeniusz. A ty Mazurek jak niby się nazywasz tak naprawdę?
Jestem Dąbrowski – i Mazurek wsłuchał się w słodki głos pani Edyty płynący z głośnika: „Gratis frytki proooosze”.
Nareszcie nasze gratisy ucieszył się Mazurek.
Poważnie dają tu frytki za darmo? – Car zrobił tak głupią minę jak Mikołaj II przed plutonem bolszewików.
Niesamowite, ale prawdziwe chłopie. Możesz zjeść całą tackę frytek za darmo.
Zmieniam zatem zdanie o lokalnych centusiach. Zamówię sobie aż dwie porcje. Chcecie jeszcze po jednej?
Dawaj Car, wrąbiemy wszystko – powiedział ugeniusz, który miał mikry wzrost ale za to dwa żołądki.
Cztery porcje – zakrzyknął gromko Car.
Już się robi szanowny nasz Panie – odparła miła pani Edyta nauczona wieloletnim doświadczeniem, że każdy klient to nasz Pan. Należy się 40 zł.
No, ale przecież frytki są gratis – zdumiał się Car.
Owszem, szanowny nasz Panie, ale sól do frytek słono kosztuje.
Krakowskim targiem, Car pokornie poprosił o 20 gr rabatu, bo mieli korzystać z tych samych tacek i wrócił do nowych kumpli.
Dobre te gratisy?
Smaczniutkie aż miło. A soli lepiej w ogóle nie syp bo to biała śmierć.
Ugeniusz z błogim wyrazem na twarzy dodał: Same frytki nie są takie szkodliwe, mimo smażenia w głębokim tłuszczu.
© mojaameba.com.pl
zdjęcie w nagłówku: JC Gellidon